Koniec rajskiej rozpusty! Czas wyjść na gorący asfalt i zamachać na przejeżdżające samochody. Mając małe (i miłe) doświadczenie z zeszłego roku, ponownie wybieramy autostop.
Wkraczamy do nowej krainy. Isaan, który zajmuje 1/3 powierzchni kraju, jest najbiedniejszym regionem Tajlandii, a ludzie tu są znani ze swojej niepokorności.
…ale jak to bywa z autostopem, niespodziewanie zbaczamy z kursu i na chwilę przenosimy się do soczyście zielonej krainy.
Dla Tajów wcale nie jest oczywiste, o co chodzi tym dwóm farangom na drodze. Jak już zdążyliśmy się przekonać, w ich języku nie istnieje taki termin jak autostop, ani nikt (poza nami) tego tu nie praktykuje……mimo tego i pewnych obaw z powodu koronawirusa, chętnie biorą „na pakę ” (i nie tylko).Nick, weteran wojny w Wietnamie, zaprosił nas do swojej posiadłości, położonej wśród bezkresnych, zielonych plantacji duriana, chlebowca, mango, mangostanu i rambutana.To tylko namiastka niewątpliwie osobliwego królestwa Nicka. Była też Maria (mama Jezusa) w paszczy ogromnej kobry. Kulki na patyku (nazwa robocza), bardzo orzeźwiające. Lokalesi pod sklepem.